W ciągłym biegu, w ciągłym działaniu, niemalże nieustannie na wysokich obrotach… perfekcyjnie… profesjonalnie… Bo kto, jak nie Ty? Nieustannie monitorujesz wiele frontów, nadzorujesz wiele zadań, wiele osób. Wyprzedzasz konsekwencje… świadomością, myślą, działaniem… Jesteś zawsze trzy kroki do przodu. Nie pozwalasz sobie na najmniejsze oznaki słabości. Jesteś w tym dobra. Doszłaś do perfekcji.
Płacisz za to wysoką cenę… każdego dnia… cenę, której nikt poza Tobą nie widzi. Przytłoczona, przemęczona, zniechęcona, czasem skrajnie wypalona, choć sobie na to nie pozwalasz. Nie pozwalasz, by to przejęło nad Tobą kontrolę. Za daleko zaszłaś. Za dużo masz do stracenia.
Nie pozwalasz sobie, by ktoś na zewnątrz usłyszał to przeszywające wycie w Twoim wnętrzu. Wycie, które pozwalasz usłyszeć tylko sobie i tylko czasem. Nie pozwalasz sobie, by ktoś na zewnątrz zobaczył Twoje wewnętrzne, wciąż krwawiące rany z przeszłości. Na wszelki wypadek zasypałaś te rany grubą warstwa pudru, by nic z nich nie wyciekało na zewnątrz. Byś Ty sama nie musiała na nie patrzeć. Bo to spojrzenie grozi lawiną… Lawiną trudnych emocji, lawiną Twojej słabości, która może Ciebie powalić, obezwładnić lub rozbić na milion drobnych kawałków. Słabości, którą inni zobaczą, przez którą stracisz szacunek w swoich własnych oczach.
Słabość… taka kobieca wrażliwość, emocjonalność, taka niestabilna, nieprofesjonalna… „Nie mogę taka być… wytrzymam… poradzę sobie… jestem silna… jestem twarda… zawsze taka byłam.”
„A jednak czuję wewnętrzną pustkę… czuję jakiś wewnętrzny brak. Choć tak daleko zaszłam, tyle osiągnęłam, jestem profesjonalistką, silną, stanowczą, cenioną…, to sama siebie tak naprawdę nie cenię. W środku czuję się pusta, choć na zewnątrz trzymam fason.”
„Sama przed sobą wstydzę się przyznać, że tęsknię za tą wrażliwością, delikatnością, zmysłowością. Brakuje mi tego. Choć wydaje mi się, że lata temu zabiłam to w sobie, wyłączyłam na zawsze, a jednocześnie… jeśli jakimś cudem to nadal we mnie jest, to boję się to włączyć. Boję się to uruchomić. Boję się, że mnie to pochłonie, obezwładni, pojmie. Boję się, że zaleją mnie te wszystkie emocje, których latami nie pozwalałam sobie czuć, które tłumiłam w zarodku. Boję się, że to mnie zaleje, przytłoczy, że wszystko stracę, że stracę w oczach innych. Boję się, że stanę się pośmiewiskiem, że stanę się słaba, niezrównoważona.”
Nie jesteś jedyna. Nie jesteś odosobniona w swoich tęsknotach i lękach. Często słyszę to w moim gabinecie. Często słyszę to od silnych kobiet, kobiet sukcesu, onieśmielających, pewnych siebie, profesjonalistek, kobiet, w których życiu wszystko jest dopięte na ostatni guzik, wszystko działa, jak w zegarku. Przynajmniej na pierwszy rzut oka… W sercach i duszach tych kobiet, głęboko pod perfekcyjnym makijażem, odpowiednio skomponowanym strojem, zadbanym ciałem, niestety nie jest tak perfekcyjnie. Jest pustka, głęboka tęsknota, rozdarcie, przeszywające poczucie braku, pogoń za czymś, choć niby wszystko mają.
Tęsknota za tym kobiecym przepływem, płynnością, miękkością, wrażliwością, ciepłem, za emocjami których nie da się kontrolować, a jednak się da… Za emocjami, które dopuszczone do głosu nie niszczą, a oczyszczają, uwalniają, odżywiają, poruszają do działania i suma summarum pomagają odzyskać utraconą czy stłamszoną wewnętrzną moc. Bo prawdziwa moc kobiety jest w jej delikatności, wrażliwości, zmysłowości. Prawdziwa moc kobiety jest w jej odczuwaniu, bo cała kreacja zaczyna się właśnie od odczuwania. Prawdziwa moc kobiety, jej transformująca siła, jest w odczuwaniu, rozumieniu, przeżywaniu, w umiejętności radzenia sobie ze wszystkimi emocjami.
By przywrócić sobie tą naturalną, drzemiącą w Tobie moc, musisz pozwolić sobie na swoje własne, głęboko tłumione emocje. Im dłużej je tłumisz, tym większą władzę nad Tobą im oddajesz. A one prędzej czy później będą się upominać o tą swoją władzę, którą sama od lat im dajesz… zrobią to powalając Ciebie na kolana i zmuszając byś wreszcie się z nimi zmierzyła.
Możesz jednak wyprzedzić te kryzysy i na swoich warunkach, w bezpiecznych okolicznościach i przy moim prowadzeniu stanąć twarzą w twarz z tym, co tłumisz. Poprowadzę Cię za rękę przez najczarniejsze zakamarki Twojego serca, Twojej duszy. Pokieruję Twój oddech tam, gdzie w ciele brakuje rozluźnienia. Pomogę Ci opatrzyć wewnętrzne rany, by mogły się wreszcie zabliźnić. Zapoznam Ciebie z Twoją wersją kobiecości, tą za którą wewnętrznie tęsknisz, a która wiernie na Ciebie czeka.
Krzysztof, Twój wewnętrzny Przewodnik