śmierć

Śmierć bliskiej osoby

Przyszli Oni… Ona i On.. małżeństwo.. rodzice chłopaka, który tydzień wcześniej odebrał sobie życie…. Nieobecni… pogrążeni w bólu.. poczuciu winy… rozpaczy… Przyprowadziła Ich Jej siostra… wiedziała, że sesje Access BARS mogą im pomóc. Tak zaczęła się nasza wspólna podróż. Śmierć bliskiej osoby dotyka bardzo głęboko. Wywołuje zalewające fale emocji, wciągające wręcz w otchłań zatracenia siebie. Może pojawiać się zwątpienie, złość, żal, nienawiść, rozpacz, smutek… Czasem chęć krzyku przeradza się w wycie i szloch rozpaczy. Ogromna tęsknota za dotykiem, bliskością, fizyczną obecnością tej osoby czasami odbiera siły, by dalej iść.

Moja własna praca rozwojowa oraz sesje terapeutyczne z klientami nauczyły mnie, że nie ma złych wyborów. Każdy wybór niesie za sobą pewne konsekwencje. To my – ludzie szufladkujemy wszystko, jako „złe – dobre”… „czarne – białe”. A życie i wszystkie jego aspekty, jak i przede wszystkim złożona natura ludzka mają wiele odcieni szarości. Często coś, co wydaje nam się końcem… po czasie okazuje się początkiem czegoś innego. Natomiast to nowe, które się otwiera możemy dostrzec wtedy, kiedy w naszym sercu i ciele nastanie pokój po emocjonalnej burzy, jaka nami targała.

Czasem trudno samemu znaleźć ten pokój, szczególnie po śmierci bliskiej osoby. Czasem zmierzenie się z emocjonalnym bólem, jaki dźwigamy wydaje się być ponad nasze siły. Wolimy zakopać go gdzieś głęboko… wymazać… zapomnieć. Tyle tylko, że nasze ciało nie zapomina. Nasze ciało pamięta i dźwiga ciężar, który mógłby być już uwolniony. Ciężar, który ściąga w dół, podcina skrzydła, wypełnia nas wewnętrznym mrokiem. Stłumione emocje potrafią dochodzić do głosu w najmniej pożądanych momentach i zalewać przytłaczającą, zmiatającą z nóg falą. Potrafią nas paraliżować, potrafią uruchamiać w nas dziwne, przerysowane formy reakcji, nieadekwatne do aktualnej sytuacji, wykraczające daleko poza sens i logikę. W życiu codziennym zamiecione pod dywan emocje i traumy kompensujemy przeróżnymi kompulsywnymi zachowaniami, niszczącymi nasze ciała i psychikę uzależnieniami, trudnymi relacjami, ucieczką w pracę, świat wirtualny… Byle dalej od siebie i tego, co sami przed sobą ukryliśmy, a co domaga się naszej uwagi.

Jeśli nie zmierzymy się z tym, co w nas ukryte, jeśli nie zobaczymy tego i nie przetransformujemy, to nigdy nie będziemy od tego wolni. To, co pozostaje ukryte przed świadomością sekretnie pociąga nas za sznurki i rządzi naszym życiem. Popycha nas do takich wyborów i działań, byśmy to wreszcie zobaczyli i uwolnili. Póki tego nie zrobimy, jesteśmy jak marionetka. Jeśli nie potrafimy sami sobie pomóc, to warto poszukać odpowiedniego terapeuty. Odpowiedni, to dla mnie taki, który jest przede wszystkim otwarty i patrzący szeroko na swojego tak zwanego pacjenta – klienta. Patrzący indywidualnie, odkrywający tą osobę i jej historię, jak nowo odkrywany ląd. To osoba, która podąża za energią, a nie skupia się na opowiadanych historiach oraz swoich wyuczonych diagnozach i schematach postępowania.

Metod pracy jest wiele. Słuchajcie swojego serca, intuicji i ciała przy wyborze terapeuty i metody. Z naszej strony serdecznie polecam sesje Access BARS, SOTI oraz rytuały Lomi Lomi Nui i Lakszmi Zen.

Access Bars bardzo pomaga odzyskać przestrzeń i równowagę w głowie, co przekłada się na całe ciało. W moim odczuciu jest to swoisty reset umysłu. Pomaga uwolnić przytłoczenie i przeciążenie umysłowo-emocjonalne, nabrać większego dystansu, zmniejszyć reaktywność na bodźce stresowe. Pomaga spojrzeć na różne aspekty naszego życia, jak i na samego siebie z innej strony, co umożliwia zobaczenie innych możliwości, które wcześniej pozostawały niewidoczne. Nie możemy się spodziewać innych rezultatów, jeśli postępujemy ciągle tak samo. Dopiero nowe spojrzenie, nowe wybory pozwalają osiągnąć inny efekt. W przypadku doświadczenia śmierci bliskiej osoby, straty tak bolesnej, jaką jest strata własnego dziecka, Barsy przynoszą ogromną ulgę. W trakcie sesji nie musimy rozmawiać, co jest pomocne dla tych, którzy z powodu emocji nie są w stanie rozmawiać. Przytłaczający natłok myśli spowalnia, ustępuje, przychodzi kojący wewnętrzny spokój. Z sesji na sesję widać różnicę. Ci, którzy pozostali przy życiu stopniowo wracają do życia.

SOTI (Somatyczno-Oddechowa Terapia Integrująca), to terapia łącząca psychoterapię, pracę z ciałem, hipnozę terapeutyczną oraz biostymulację mózgu. Osoba poddająca się SOTI cały czas pozostaje w pełni świadoma i decyzyjna. Jest cały czas prowadzona kojącym głosem Krzysztofa, który dba o przebieg, jak i domknięcie całego procesu. SOTI świetnie sprawdza się w terapii dolegliwości psychosomatycznych. Tutaj również pracujemy z jakimś tematem przewodnim, podążamy za energią. Każda z sesji jest inna, zindywidualizowana, dopasowana do potrzeb klienta.

– Rytuały Lomi Lomi Nui oraz Lakszmi Zen, to sztuka masażu. Lomi obejmuje całe ciało poza częściami intymnymi, natomiast Lakszmi skupia się na głowie, twarzy, dekolcie, karku i ramionach. Oba pomagają uwolnić z ciała zakleszczone emocje poprzez bezpośrednią pracę z ciałem. Dla mnie osobiście niezwykle ważne jest przemasowanie również głowy, bo właśnie tam skrywam ogromną ilość napięć. Często powtarzam, że większość rzeczy zaczyna się i kończy w naszej głowie. To umysł skupia się na destrukcyjnym przekonaniu wywołując psychosomatyczną odpowiedź w ciele. To umysł zatrzymuje nas w miejscu, utrudniając dostęp do naszego własnego wewnętrznego potencjału.

Pamiętajcie proszę, że nie jesteście sami w swoim bólu. Możecie uzyskać prowadzenie, uwolnienie, wewnętrzny spokój. Wiem, że czasem wpadamy w taką czarną otchłań, która zdaje się nie mieć końca. Jakby nas zasysała, ściągając coraz głębiej w dół. Znam to miejsce bardzo dobrze. Nie raz tam byłam. Wiem, jak trudno jest wtedy znaleźć w sobie determinację, by zrobić ten kolejny krok. Wiem, też że warto się zmobilizować. Dla samego siebie. Dla swoich najbliższych. Doświadczamy tego, co jesteśmy w stanie udźwignąć. Często im trudniejsze doświadczenie, tym zmienia nas bardziej, otwierając dostęp do naszego większego, głęboko skrywanego potencjału. Pamiętajcie proszę, że nawet po największej burzy w końcu wyjdzie słońce… jeśli zechcemy je zobaczyć.

– Beata –