Jesteśmy czasem w takim miejscu naszego życia, że chciałybyśmy coś zmienić, a jednocześnie się powstrzymujemy. Czujemy się źle w jakimś aspekcie naszego życia, a zatrzymujemy siebie w pół kroku zmiany. Idziemy na sesję pracy wewnętrznej, pracy z ciałem i emocjami, z oddechem, na kurs czy warsztat, wchodzimy tam w proces zmiany, po czym wracamy do domu, doświadczamy tego, że proces nadal w nas pracuje, a jednocześnie wszystko wypieramy. W logicznej części naszego umysłu zaczyna się wypieranie zmiany.
To wypieranie zmiany podsycane jest często lękiem przed efektem zmiany, przed tym jak to będzie, czy się odnajdę w tym nowym, czy sobie poradzę, czy będę akceptowana, lubiana, wspierana. Niekiedy uciekamy przed zmianą, bo podświadomie wiemy, że kiedy ją wybierzemy, to nasze życie będzie musiało się fundamentalnie zmienić. Podświadomie czujemy, że np. nasz związek będzie musiał się rozpaść, lub czeka nas zmiana pracy czy miejsca zamieszkania. Pracujący w nas proces wzmaga uwalnianie trudnych emocji, tych emocji, które na długo wcześniej zakopaliśmy pod nasze wewnętrzne dywany i mieliśmy nadzieję już nigdy do nich nie wracać. W pewnych zakresach zmienia się nam energetyka, do tego dopasowuje się nasze ciało, co może przejawiać się objawami przypominającymi przeziębienie, ból głowy itp. Nasza przemiana niepokoi naszych bliskich, co może powodować napięcia w relacjach, a często i odchodzenie niektórych osób z naszego życia.
Powyższe sprawia, że kiedy wracamy do domu po sesji czy warsztacie nagle postanawiamy całą wykonaną pracę podważyć i wyprzeć. Dzwonimy z pretensjami do terapeuty, że czujemy się wykorzystani, że nie chcieliśmy nic zmieniać. Wchodzimy w rolę ofiary przerzucając odpowiedzialność za swoje życie i własne relacje z bliskimi na terapeutę. Niekiedy nawet żądamy zwrotu poniesionych kosztów. Generalnie zamiast cieszyć się z tego, że wreszcie odważyliśmy się zajrzeć pod jeden ze skrzętnie pielęgnowanych przez nas dywanów i uwolniliśmy własne ograniczenia, to my próbujemy znowu uciec do starego.
Rozumiem, że stare jest znajome i wygodne w swojej niewygodzie. Stare daje iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa, a nowe wzbudza niepokój, szczególnie jeśli wydaje nam się, że czujemy pustkę i nie wiemy jaki kolejny krok zrobić. Znajomi też wolą nas w starej, znanej im wersji. Wtedy jesteśmy dla nich przewidywalni, łatwiej im nami kontrolować i utrzymać przy sobie. Często, kiedy zaczynamy się zmieniać, to manipulacyjnie wzbudzają w nas poczucie winy, zarzucając egoizm. To jest ten moment, kiedy warto jest się zastanowić, czy na pewno chcemy mieć takie osoby w naszym życiu. Nawet, jeśli te osoby w końcu odpadną, to na naszej ścieżce pojawią się nowe, bardziej dopasowane do nas energetycznie i świadomościowo.
Zmiana jest procesem ciągłym, a życie jest nieustanną zmianą. Jeśli będziemy próbowali zatrzymać stłumione emocje pod naszymi wewnętrznymi dywanami, to one będą coraz bardziej nachalnie domagać się wyjścia. Zarówno te stłumione emocje, wewnętrzny ból, jak i nasze talenty, potencjał, jeśli nie chcemy ich zobaczyć i uznać, to stają się naszym przekleństwem. Walczą o naszą uwagę w przerysowany, nieadekwatny i najczęściej nieodpowiedni sposób, jak tupiące i krzyczące dzieci. Rzucają cień na wszystkie aspekty naszego życia, począwszy od naszego zdrowia i ciała, poprzez relacje, na biznesie i pieniądzach kończąc. Rzutują na to, jak postrzegamy samych siebie i świat.
Nie musimy zaglądać pod te dywany. Przez lata możemy odwracać wzrok i toczyć wewnętrzne konflikty. Jednakże jest to walka, której nie wygramy, a jedynie będziemy zbierać żniwo ofiar, włącznie z naszym życiem, którego będziemy już mieli dosyć. Wszystko to, czego nie chcemy w sobie zobaczyć i uznać potajemnie rządzi naszym życiem, determinuje nasze wybory i sposoby reagowania czy interakcji ze światem.
Niektórzy lubią być marionetką własnych ograniczeń. Lubią być w roli ofiary, byle tylko utrzymać te wszystkie stare aspekty swojego życia przy sobie. Takim osobom nie można pomóc, dopóki same nie dojrzeją do zmiany. Obserwowanie w takim stanie osób nam bliskich często wymaga od nas większej świadomości i przyzwolenia na ich wybory, nawet jeśli nas to dotyka. Czasem te osoby muszą doświadczyć jeszcze większego przeorania przez życie, intensywniejszych dolegliwości w ciele, żeby zatrzymać się w swoim szaleństwie i zacząć procesy zmiany. Wypieranie zmiany jest niekiedy kuszącym rozwiązaniem. Niejednokrotnie czułam niepokój, czułam jakby zawaliły się fundamenty mojego wewnętrznego świata i miałam w swojej głowie pustkę. Nie wiedziałam, co dalej, w którą stronę iść, na co popatrzeć. Tyle tylko, że ta pustka zawsze okazywała się przestrzenią pełną nowych możliwości. I często zwyczajnie potrzebujemy trochę więcej czasu, potrzebujemy bycia z samą sobą, obserwowania siebie, czasem prowadzenia dziennika naszych obserwacji. Kiedy nie wiemy, co mamy zrobić, to nic nie róbmy, tylko bądźmy ze sobą. W krótkim czasie, niekiedy w ciągu kilku dni, wróci klarowność, zaczniemy dostrzegać nowe możliwości. Jeśli natomiast zalewają nas uwalniające się fale trudnych emocji, to czasem warto zrobić w to kolejny krok i kolejny, bo po każdej burzy w końcu zaświeci słońce. Tylko trzeba sobie pozwolić to słońce zobaczyć.
– Beata –