To dwa terminy, które prawdopodobnie wielu osobom niewiele mówią, a związane są bezpośrednio z AUN, czyli autonomicznym układem nerwowym, nazywanym także wegetatywnym. Warto zdawać sobie sprawę z obu stanów, zatem już wyjaśniam, czym są i jak się ma sympatykotonia vs. parasympatykotonia.
Upraszczając – sympatykotonia to stan pobudzenia układu sympatycznego (współczulnego), czyli najstarszej ewolucyjnie części AUN. Jest on związany z instynktem przetrwania i trybem „walcz albo uciekaj”, a co za tym idzie, wytwarzaniem adrenaliny przez nadnercza. W stanie permanentnego funkcjonowania w silnym stresie nasz ustrój wytwarza inny hormon stresu – kortyzol. Obecność adrenaliny lub kortyzolu, czyli nadmiernego pobudzenia układu sympatycznego prowadzi do stanu, który nazywamy sympatykotonią.
Stan parasympatykotonii, to stan przeciwny do wyżej opisanego stany sympatykotonii, a związany jest z aktywnością układu parasympatycznego (przywspółczulnego), który anatomicznie tworzy najdłuższy nerw czaszkowy (X), czyli nerw błędny. Pożądana parasympatykotonia, to stan zaangażowania społecznego, związanego z otwartością, zaufaniem i odprężeniem. Jest przeciwieństwem stanu zamrożenia, będącego następstwem nieskutecznej walki lub ucieczki (lub też ich braku, co można zaobserwować w świecie przyrody, kiedy słabszy osobnik udaje martwego, aby przetrwać).
Oba stany są potrzebne i pożądane. Optymalna sympatykotonia mobilizuje do działania, a kiedy przechodzimy w stan parasympatykotonii, czyli odprężenia, możemy się regenerować somatycznie i psychicznie. Z tego powodu tak istotna jest równowaga w aktywności tych dwóch antagonistycznych względem siebie części AUN. Podsumowując w stanie sympatykotonii nie ma przestrzeni na regenerację. I tyczy się to zarówno namacalnej, organicznej cielesności, która potrzebuje odpoczynku, aby wygoić rany, kontuzje, złamania itp., jak i bardziej eterycznej psychiki, której odporność na obciążenia i stresy psychologiczne też ma swoje granice. Niestety w dzisiejszym świecie, opartym na rywalizacji i pośpiechu, gdzie wyzwania dnia codziennego często kierują w stan permanentnej sympatykotonii, zaburzając równowagę, co objawia się tym, że wejście w stan odpoczynku i regeneracji jest bardzo utrudnione, a czasem niemożliwe, nawet podczas snu. Przyroda suma summarum dąży do równowagi, więc ciało takiej przeciążonej osoby będzie domagało się tego brakującego odpoczynku coraz poważniejszymi dolegliwościami psycho-fizycznymi. Warto jest więc zająć się swoim stanem relaksu i regeneracji wcześniej. Z mojej strony z serca polecam rytuały masażu (Rytuał Lomo Lomi Nui, Rytuał Lakszmi Zen), które głęboko odprężają zarówno ciało, umysł, jak i psychikę, uwalniając przeróżnego rodzaju napięcia, resetując, przywracając poczucie lekkości i radości. A jeśli nie lubisz masaży, to zapraszam na odprężająco – uwalniające SOTI.
Krzysztof Kahe Mana Cukierski