Czy chcemy, czy nie… czy zdajemy sobie z nich sprawę czy nie… to i tak mają na nas wpływ. Mam tu na myśli traumy rodowe i osobiste. Te osobiste często pamiętamy, a może jeszcze częściej, świadomi bólu, jakie wywołują, staramy się wymazać z pamięci. Choć te z okresu wczesnego dzieciństwa lub traumy prenatalne są nieuświadomione. Traumy rodowe natomiast często pozostają poza naszą świadomością. O bardzo bolesnych doświadczeniach w rodzie raczej niewiele się mówi lub wręcz pokolenia wcześniej okryły to tajemnicą.
Czym jest trauma?
Trauma jest to przedłużająca się, niekontrolowana odpowiedź na trudne doświadczenie, z którym jednostka, na skutek ograniczonych w tamtym momencie zasobów, nie potrafiła sobie poradzić. To oznacza, że nie potrafiła w pełni przeżyć wszystkich emocji związanych z dramatem, w którym uczestniczyła, by zostawić go za sobą. Skutkuje to w konsekwencji syndromem PTSD, którego natężenie i zasięg jest wprost proporcjonalny do braku zasobów oraz rodzaju bodźca stresogennego, który traumę sprowokował, np. wojna, przemoc fizyczna, psychiczna, gwałt, molestowanie, zaniedbanie, manipulacja, strata kogoś bliskiego, ciężka choroba itp.
Oddziaływanie traumy
Wpływ traum osobistych na wiele aspektów naszego życia jest sensowny i zrozumiały. Konfrontacja z bardzo trudnym doświadczeniem w życiu, na poziomie fizjologicznym, wywołuje bardzo silny stres, a czasem nawet wstrząs, które ciało zapamiętuje i zapisuje w pamięci komórkowej, by się strzec przed każdym potencjalnym kolejnym takim doświadczeniem. Nasz umysł rejestruje wszystkie bodźce towarzyszące tej bardzo trudnej chwili i odtworzy reakcję stresową w przyszłości, kiedy któreś z tych bodźców się pojawi, w ramach samoobrony przed potencjalnym równie druzgocącym stresem. Reakcje fizjologiczne przeplatają się z reakcjami psychologicznymi – panicznym lękiem o życie, przygniatającym smutkiem po stracie kogoś bliskiego, mieszaniną niedowierzania, gniewu, żalu, rozpaczy, przeszywającym bólem emocjonalnym. Odpowiedzi psychologiczne mogą być różne, w zależności od sytuacji, naszych przekonań, naszego stanu psycho-fizycznego i sposobów radzenia sobie z silnym stresem. Jedno jest pewne – traumy te nie znikają bez echa. Nawet, jeśli traumy pochodzą z bardzo wczesnego okresu dziecięcego lub prenatalnego, to ciało zapisuje i pamięta, chroniąc się przed możliwymi kolejnymi wstrząsami.
Traumy rodowe
Jak to jest z traumami rodowymi? Przecież nie doświadczyliśmy ich osobiście, często zupełnie nie zdajemy sobie z nich sprawy, a jednak mają na nas wpływ. Otóż na, poziomie biologicznym, jesteśmy z naszych przodków, w jakimś zakresie powielamy ich matrycę, a więc także ich pamięć komórkową, nawet tą nieuświadomioną, a przenoszoną z pokolenia na pokolenie. Dodatkowo z pokolenia na pokolenie są kopiowane przeróżne schematy zachowań, wzorce reakcji na dane sytuacje. Automatycznie przekazywane są w sposób zarówno werbalny, jak i mową ciała przekonania rodowe rzutujące na każdy aspekt życia. Dodatkowo, jeśli związane były z jakąś doświadczoną traumą, to przekonania te były bardziej rygorystyczne. Także, choć byśmy chcieli, nie da się od naszych historii rodowych uciec.
W życiu naszych przodków miały miejsce sytuacje, kiedy na skutek traumatycznych wydarzeń, np. śmierci kogoś bliskiego, doświadczonej przemocy czy straty domu odwracali się od Światła Stwórcy słowami „Boże, dlaczego mi to zrobiłeś”, „dlaczego mnie to spotkało” itp. Odcinali się wtedy od przepływu owego Światła, obudowując swoje serce murem, by nie czuć bólu emocjonalnego. Z tym, że nie da się wybiórczo nie czuć. Obmurowując serce, ograniczali przepływ Miłości w obie strony – do nich od przodków, w obrębie relacji, które tworzyli, oraz od nich do kolejnych pokoleń. Ten brak Miłości rzutował poczuciem braku oraz brakami przepływu we wszystkich aspektach życia, a to przekazywane było i jest kolejnym pokoleniom.
Dodatkowo, zdarza się, że nieświadomie powtarzamy los któregoś z naszych przodków. Dźwigając nie swój ciężar, żyjąc nie swoim życiem, nie możemy zaznać lekkości i radości bycia. Czujemy się więźniem życia, które nie jest nasza, czujemy, że to nie my ustalamy reguły gry. Jesteśmy, jak marionetka, którą ktoś inny pociąga za sznurki. I nie mam tu na myśli bycia w roli ofiary i szukania winnych na zewnątrz. Mam tu na myśli świadome obserwowanie siebie, zobaczenie, gdzie nie jesteśmy sobą, gdzie odgrywamy cudze życie i cudze problemy oraz uwolnienie tego.
Potęga traumy
Potęga traumy związana jest z tym, że powoduje ona dezintegrację psychiki, podkopując tak naprawdę cały obszar życia ofiary traumatycznego doświadczenia, czyli relacje, zdrowie, potencjał twórczy, a co za tym idzie karierę zawodową oraz przepływy finansowe osobiste, jak i firmowe, jeśli jest się właścicielem firmy. Piszę o „potędze” traumy, ponieważ traumą może być, jak pisałem wcześniej, równie dobrze gwałt czy napaść / pobicie, jak i utrata bliskiej osoby w skutek śmierci, odejścia czy np. przesiedlenia, jak to miało miejsce w czasie różnego rodzaju wojen, zaborów itp.
Z mojej praktyki w terapii traum osobistych i rodowych wynika, że nie ma na świecie jednostki, która nie przeszła traumy. Nie dość, że warunki przychodzenia na świat, jakie tworzy obecna cywilizacja już pretendują do tego, aby narodziny same w sobie były traumą. Mowa tutaj chociażby o przedwcześnie przecinanej pępowinie, nagłej zmianie otoczenia, oddzielenie od matki. Do tego każdy z nas dziedziczy traumy rodowe. Mówię o traumach nie tylko naszych rodziców, ale wielopokoleniowych, które nieuleczone mogą być przenoszone drogą kodu genetycznego lub jako wzorce zachowania.
Temat traum jest złożony i można by swobodnie stwierdzić, że nie do opisania w wyczerpujący sposób. Powodem jest to, że pomimo pewnych fundamentalnych mechanizmów u każdego przejawia się inaczej, w zależności od świadomości, bagażu emocjonalnego, doświadczeń oraz historii swojego rodu. Problem uzdrowienia traum związany jest przede wszystkim z tym, że o tyle, o ile dorosły człowiek może być świadomy traum z okresu rozwojowego późno dziecięcego, nastoletniego i z życia dorosłego – chociaż i tutaj mogą mieć miejsce silne mechanizmy wypierania, to nie sposób pamiętać traum prenatalnych, czy rodowych, kiedy mogą rzutować na jednostkę nawet z 13 pokolenia wstecz. A więc mówimy o braku świadomości subiektywnej, że można być ofiarą traumatycznych wydarzeń. Z drugiej strony świadomość społeczna nadal raczkuje w tych tematach. Mamy co prawda pomoc psychologiczną, psychoterapeutyczną itp., a mimo tego wiele osób cierpi traumę do późnej starości, zabierając ją do grobu, co jest niezwykle smutne i przytłaczające.
Uzdrowienie traum
Skuteczne uzdrowienie traum wiąże się z syntetycznym podejściem – łączącym wiedzę teoretyczną i praktyczną z wielu dyscyplin, zarówno ścisłych, jak i humanistycznych, połączonych z głębokimi wglądami własnymi samego terapeuty, jego wnikliwością, autentycznym pragnieniem niesienia pomocy, zdolnością współodczuwania oraz wysoce rozwiniętą świadomością, która pozwala spojrzeć na tematykę traum indywidualnie i z szerszej perspektywy (często rodowej). Nieuleczona trauma jest, jak wirus zatruwający boską matryce psychiki i nie bez powodu użyłem tutaj epitetu „boski”. Z mojej praktyki i doświadczenia wynika, że nie da się uleczyć traumy w pełni skutecznie bez uznania i odwołania się do Siły Wyższej. Można oczywiście pracować odwołując się do koncepcji psychosomatycznej, która w przypadku łagodnych mechanizmów tłumienia często zdaje egzamin. Natomiast w przypadku głęboko zakorzenionych i silnych traum terapia bez zaproszenia Siły Wyższej będzie miała wymiar bardziej powierzchowny, często także rozwleczony w czasie.
Niezależnie od tego, czy uznajesz Siłę Wyższą, czy sprowadzasz różnego rodzaju turbulencje życiowe do psychiki, jeśli moje spojrzenie na uzdrawianie traum czy to osobistych, czy rodowych Cię woła, to zapraszam. Zapraszam Ciebie do przestrzeni terapeutycznej pełnej akceptacji oraz do pracy w Świetle Najwyższej Świadomości, w której mam zaszczyt być zarówno przewodnikiem, jak i obserwatorem głębokich i pięknych przemian prowadzących do bycia SOBĄ oraz do otwarcia serca, by czuć więcej, czuć SIEBIE, swoje potrzeby, pragnienia, uczucia, być zdolnym do współodczuwania i podążania swoją DROGĄ PROWADZĄCĄ TAM, GDZIE TWOJE MIEJSCE, KU SAMOREALIZACJI DUSZY.
Krzysztof Kahe Mana Cukierski
Powiązane artykuły: